top of page

Bitwa o Krasnobród

            Krasnobród to stare, szesnastowieczne miasteczko, pamiętające czasy kanclerza Jana Zamoyskiego. 23 września 1939 roku ułani 25. Pułku Wielkopolskiego stoczyli tu jedną z ostatnich w kampanii wrześniowej, zwycięską bitwę. Po raz ostatni w dziejach kawalerii europejskiej w walce zostały użyte lance.

            Za bohaterstwo wykazane na polu walki 25. Pułk Ułanów został udekorowany Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Orderem V klasy odznaczony został także rotmistrz Henryk Roycewicz.

            O godzinie szóstej rano na skraju lasu, na rozległym płaskowyżu pojawił się generał Anders w towarzystwie swego sztabu. W lesie stał 25. Pułk Ułanów Wielkopolskich. Oficerowie długo obserwowali rozciągającą się przed nimi dolinę, przeciętą linią rzeki Wieprz. Z porannych mgieł zaczęły się wyłaniać kontury zabudowań Krasnobrodu. Na południowym wschodzie, w odległości około dwóch kilometrów bieliły się mury klasztoru, a dalej widoczna wioska Podklasztor, leżąca u stóp niewielkiego wzniesienia. Przez lornetki można było dostrzec dziesiątki samochodów i wozów konnych ustawionych na błoniach miasteczka oraz sylwetki niemieckich żołnierzy. Po krótkiej naradzie z pułkownikiem Żelisławskim generał podjął decyzję o rozpoczęciu ataku:

– szwadron rotmistrza Roycewicza ma uderzyć na tabory znajdujące się na przedmieściach, za nim w drugim rzucie idzie szwadron rotmistrza Orłowskiego;

– szwadron porucznika Gerleckiego w szyku konnym opanowuje wzgórze za wioską i wychodzi na tyły wroga;

– szwadron rotmistrza Pieściuka atakuje wioskę Podklasztor.

          Poszczególne pododdziały zaczęły wychodzić z lasu i kierować się w dół ku rzece. Po zejściu w dolinę szwadron miał zamiar natychmiast przekroczyć rzekę, ale za radą porucznika Gerleckiego konie zostawiono w niewielkim lasku. Wprawdzie o tej porze roku Wieprz był płytki, ale na drugim brzegu rozciągały się mokradła. Trzymając karabiny wysoko nad głową, ułani przeszli na drugą stronę. Woda sięgała im do pasa. Natychmiast uformowała się tyraliera i rozpoczął się atak. Zgodnie z tradycją 25. Pułku, dowódca – rotmistrz Roycewicz – szedł na czele.

          Uczestnik bitwy podporucznik Jan Błasiński tak opisuje jej przebieg: „Nasza artyleria nieprzerwanie prowadziła ogień, szrapnele rozrywały się nad stanowiskami niemieckimi, nie milkły karabiny maszynowe. Sto pocisków na sekundę przelatywało nad polem bitwy. Trzask fali balistycznej zlewał się w pulsujący łomot. Tyraliera ruszyła do przodu. Odezwały się niemieckie karabiny maszynowe i moździerze, ale nic nie było w stanie powstrzymać atakujących. Pociski początkowo padały dość daleko, ale potem coraz bliżej i bliżej. Tyraliera zaległa i rozpoczęło się mozolne, tyle razy ćwiczone współdziałanie strzelca w natarciu. Wreszcie ogień niemiecki ucichł, zamilkły też nasze cekaemy. Było to konieczne ze względu na bezpieczeństwo oddziałów. Wtem po niebie szybuje pocisk smugowy, ciągnąc za sobą ciemny warkocz. Jest to znak do rozpoczęcia szturmu. «Bagnet na broń» – pada komenda dowódcy, powtarzana wzdłuż linii. Gromkie «hurra!» odbiło się echem od drzew Alei Kasztanowej. Poderwała się tyraliera, błysnęły bagnety. Bieg szedł ułanom niesporo. Mokre spodnie opinały się koło nóg, a woda chlupała w butach. Ale oto już stanowiska nieprzyjaciela, Niemcy podnoszą się z ziemi z rękami w górze…”.

 

Kawaleria pod Krasnobrodem

Pan Adam opowiada...

Adam Kałuża jest historykiem, nauczycielem historii. Był dyrektorem szkoły w Krasnobrodzie w czasie, kiedy została ona otwarta w 1987 roku i jednym z inicjatorów nadania szkole imienia XXV Pułku Ułanów Wielkopolskich. Pan Adam jest także przewodnikiem po Zamojszczyźnie.

Jego opowieści są bardzo ciekawe, warto posłuchać.

Więcej nagrań z panem Adamem tutaj

Wideo było nagrywane w maju 2024

w Domu Pielgrzyma w Krasnobrodzie

Uroczystości w szkole w Krasnobrodzie

Wiele ciekawych zdjęć i opowieści o Krasnobrodzie i szkole imienia 25 pułku Ułanów Wielkopolskich można znaleźć TUTAJ

          Stojący na drugim brzegu rzeki sztabowcy obserwowali przebieg akcji. Byli pod wrażeniem tego, co oglądali. We wszystkich elementach natarcie zostało przeprowadzone wzorowo – męstwo żołnierza połączone było ze skutecznością dowodzenia, a współdziałanie atakującego szwadronu z artylerią i plutonem cekaemów sprawiło, że Krasnobród został zdobyty. Znawca dziejów polskiej kawalerii rotmistrz Janusz Wielhorski napisał: „Mimo zdecydowanej przewagi ogniowej Niemcom nie udało się zatrzymać szybkich postępów polskich. Postępy te były zresztą okupione ciężką daniną krwi, gdyż w szeregach ułańskich coraz liczniej padali ranni i zabici. Mimo to bohaterski szwadron rotmistrza Roycewicza, w jakimś niebywałym uniesieniu bojowym, z pogardą wobec śmierci podchodził coraz bliżej do stanowisk niemieckich, dążąc wyraźnie do starcia wręcz”.

          Zwycięski bój o Krasnobród, zamykający pewną romantyczną epokę w historii Wojska Polskiego, potwierdził wartość pułków kawalerii, ich męstwo i poświęcenie, a także wszechstronne wyszkolenie. Zsiadając z koni i walcząc w szyku pieszym, ułani nie mieli sobie równych. Bitwa ta miała jednak jeszcze drugie, dramatyczne oblicze. Udowodniła, że na współczesnym polu walki konnica pozbawiona jest szans. Jeździec i koń stają się zbyt łatwym celem dla karabinów maszynowych.

Podczas walk o Krasnobród poległo 26 ułanów, w tym 2 oficerów, a 35 zostało rannych.

          W czasie, kiedy szwadron rotmistrza Roycewicza walczył na przedpolu Krasnobrodu, oddział porucznika Gerleckiego w szyku konnym podjął próbę opanowania pobliskiego wzgórza i przejścia na tyły oddziałów niemieckich. Aby przedostać się na druga stronę rzeki, ułani odeszli około półtora kilometra i skorzystali ze starego mostka. W pewnym momencie patrol rozpoznawczy zauważył niemieckiego motocyklistę i grupę kawalerzystów. Porucznik Gerlecki, nie wahając się długo, postanowił zaatakować. Szwadron stępem ruszył do przodu. Po wyjściu na grzbiet wzgórza rozległa się ułańska komenda: „Lance do boju, szable w dłoń…”. Ułani pochylili się w siodłach i po chwili przechodząc w cwał, rzucili się na Niemców. Był to prawdopodobnie oddział rozpoznawczy 8. Pułku z Oławy. Na swych ciężkich, masywnych pruskich koniach niemieccy kawalerzyści nie mieli większych szans w starciu z ułanami. Kiedy doszło do walki na białą broń i w ruch poszły lance, spadali z koni jeden po drugim. Szybcy, znakomicie władający szablami Polacy stali się panami sytuacji. Przeciwnicy stracili ochotę do dalszej walki i najpierw pojedynczo, a potem całymi grupkami rzucili się do ucieczki. Jedni pędzili w stronę zabudowań Podklasztoru, drudzy polną drogą w kierunku miejscowości Zielone. Widok uciekających w popłochu Niemców sprawił, że ułani poczuli się tak, jakby u ramion wyrosły im skrzydła. Znów rozległ się okrzyk: „hurra!” i szwadron pognał w kierunku Podklasztoru. Gdyby była choć chwila na refleksję, może ułani zatrzymaliby się na moment i wysłali patrol rozpoznawczy. Jednak upojeni pierwszym zwycięskim starciem nie pomyśleli o tym…

         Gdy zbliżyli się do pierwszych zabudowań, powitał ich grad kul. Rozstawione w kilku punktach cekaemy otworzyły zmasowany ogień. Padali ludzie i konie. Jako jeden z pierwszych zginął porucznik Tadeusz Gerlecki, znakomity dowódca i jeździec. Nie ocalał żaden z ułanów jadących za nim. Podobny los spotkał idący w drugiej linii pluton kolarzy podporucznika Mariana Śrutki. Tylko garstka żołnierzy zdołała połączyć się ze szwadronem rotmistrza Roycewicza.

            Krosnobród, Podklasztor i okoliczne wsi entuzjastycznie powitały wyzwolicieli. Ludzie wychodzili na ulice z kwiatami i składali podziękowania. Rotmistrz Roycewicz stał się jednym z bohaterów dnia. W klasztorze, gdzie zatrzymało się dowództwo, zakonnicy naprędce przygotowali uroczysty obiad, w którym uczestniczyła także delegacja miejscowych władz. Były przemówienia i toasty. Szczególne podziękowania złożył lekarz miejscowego szpitala polowego, w którym przebywało około trzystu polskich żołnierzy.

            Życie powróciło na ulice miasteczka. Słychać było dźwięki muzyki. Ktoś wystawił w oknie patefon i puszczał modne szlagiery. Radość z odzyskanej wolności trwała jednak krótko. Jeszcze tego samego dnia wojsko opuściło Krasnobród.

           Jeszcze tego samego dnia w strugach deszczu kolumna złożona z około 5000 żołnierzy Kresowej Brygady kawalerii, 1. Pułku Szwoleżerów, resztek Wileńskiej Brygady Kawalerii i grupki żołnierzy z innych rozbitych oddziałów dotarła do Majdanu Sopockiego. Niemcy nie podjęli pościgu. Niespodziewanie wysłali emisariusza i w wyniku rozmów generała Andersa z dowódcą niemieckiej 28. Dywizji Piechoty polskie oddziały bezpiecznie przeszły przez teren kontrolowany przez nieprzyjaciela. Strona polska przekazała 150 jeńców wziętych do niewoli podczas walk o Krasnobród. Bez ani jednego strzału kolumna dotarła do Siedliska – miejscowości stanowiącej ostatni fragment korytarza dzielącego odchodzące na zachód wojska niemieckie od nadciągającej ze wschodu armii sowieckiej.

bottom of page