top of page

Kariera sportowa

1930 rok

          Ciężki i obfitujący w liczne starty krajowe i zagraniczne poprzedni sezon sprawił, że w 1930 roku porucznik Roycewicz występował niewiele. Jak to często w sporcie wyczynowym bywa, po okresie nadmiernego wysiłku i dużych obciążeń psychicznych pojawiły się nagle kontuzje. Najpierw drobne, potem coraz poważniejsze, wymagające opieki lekarskiej. Częściej bywał w gabinetach zabiegowych i szpitalach niż na treningach

1931 rok

          Najważniejszą imprezą 1931 roku były pierwsze mistrzostwa Polski, zorganizowane dzięki pomocy Polskiego Związku Jeździeckiego. Impreza stała na świetnym poziomie i miała znakomitą obsadę. Regulamin przewidywał, że prawo startu mają wyłącznie zawodnicy, którzy w sezonie plasowali się na wysokich miejscach od 1 do 5 w konkursach krajowych i zagranicznych. Było to wyjątkowo wysokie kryterium sportowe.

            W doborowej stawce porucznik Roycewicz wywalczył tytuł II wicemistrza kraju w skokach przez przeszkody, startując na swej wypróbowanej, siwej klaczy The Hope. Start ten zapoczątkował piękną serię jego sukcesów w zawodach o mistrzostwo kraju. W latach 1931–1938 niemal z każdego championatu powracał z medalem. W sumie zdobył ich aż dziewięć. Był w czołówce we wszystkich trzech konkurencjach objętych programem – ujeżdżeniu, skokach przez przeszkody i WKKW. To świadectwo niezwykłej wszechstronności; żaden polski jeździec nie mógł poszczycić się takimi wynikami. W statystykach PZJ za lata 1931–38 jest na pierwszym miejscu – 9 medali.

1932 rok

          W 1932 roku Igrzyska Olimpijskie miały się odbyć za oceanem, w Los Angeles. Nawet najbogatsze kraje europejskie miały kłopoty ze znalezieniem środków na przygotowanie i wysłanie ekip do dalekiej Kalifornii. W przypadku Polski łączny koszt sięgnąłby astronomicznej – jak na ówczesne warunki – sumy 200 000 dolarów. Prezes PKOl podpułkownik Kazimierz Glabisz podał do publicznej wiadomości, że instytucje rządowe przy obecnym obciążeniu budżetowym nie mogą udzielić takich subwencji.
W rezultacie do Los Angeles pojechało tylko dwudziestu polskich sportowców. Podróż przez Atlantyk na pokładzie statku „Pułaski” trwała dwa tygodnie, potem jeszcze wiele dni koleją na Zachodnie Wybrzeże. Ze względu na wysoki koszt transportu koni PKOl zrezygnował z wysłania jeźdźców. Konkurencje jeździeckie rozgrywane były na terenach Riviera Country Club. Igrzyska miały skromną obsadę – zaledwie półtora tysiąca uczestników i 37 ekip, a więc o połowę mniej niż przed czterema laty w Amsterdamie. 

W sezonie olimpijskim porucznik Roycewicz był w świetnej formie. Dawne kontuzje nie dawały już o sobie znać. Podczas rozegranych po raz pierwszy Mistrzostw Polski w ujeżdżeniu zdobył brązowy medal, startując na grzbiecie Tulipana. Królewskie Łazienki były też areną pierwszego Championatu Skoku na Wysokości, rozgrywanego według prawideł Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej (FEI). 

            W związku z oszczędnościami zagraniczne starty ograniczono do występów na Łotwie. Podczas konkursu w Rydze o Nagrodę Łotewskiego Ministerstwa Wojny Roycewicz był pierwszy. Następnego dnia triumfował też w konkursie o Nagrodę Dowódcy Armii Łotewskiej, wyprzedzając Estończyka porucznika Reinmana. Publiczność gorąco oklaskiwała polskich jeźdźców, którzy drużynowo wygrali Puchar Narodów, wyprzedzając Niemców i Estończyków. W sumie w Rydze Polacy wywalczyli 17 nagród. Potem w Tallinie zdobyli kolejnych 15.

1933 rok

        Sezon 1933 roku potwierdził wysoką klasę trzydziestopięcioletniego porucznika, a przede wszystkim jego wszechstronność. Był „zawodnikiem kompletnym”, poznał już wszystkie tajniki jazdy konnej i miał doświadczenie startowe.

            W latach 30. w naszym jeździectwie pojawiły się nowe formy współzawodnictwa. Kandydujące do miana „zimowej stolicy Polski” Zakopane wzorem kurortów alpejskich zaczęło propagować konkursy hipiczne na śniegu i skjoering. Na Równi Krupowej przygotowany został stadion z trybunami. Pierwsze rozgrywki w 1929 roku nie wzbudziły większego zainteresowania; publiczność wolała kibicować zawodom Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Z każdym rokiem impreza miała coraz lepszą obsadę i cieszyła się coraz większym powodzeniem, zwłaszcza wówczas, gdy startowali major Dobrzański i rotmistrz Królikiewicz, a w skjoeringu popularna narciarka Bronisława Staszel-Polankowy.

           Dzięki poparciu Towarzystwa Przyjaciół Zakopanego, które gromadziło w swych szeregach wiele znakomitości świata artystycznego i było organizacją wpływową, w 1933 roku pozyskano patronat Prezydenta RP i wielu znaczących sponsorów. Dzięki temu rozbudowano stadion hipiczny na Równi Krupowej, przystosowując go do wyścigów totalizatora. Zwiększyło się grono entuzjastów „zimowego jeździectwa”. Do grona tego należał także porucznik Roycewicz, który jako jeden z pierwszych docenił znaczenie narciarstwa jako sportu uzupełniającego. Będąc dowódcą plutonu narciarzy w Prużanie, często wybierał się ze swymi ułanami na wyprawy po okolicy. Sam też uczestniczył w biegach narciarskich, propagując ten sport w 25. Pułku. Podobnie jak wielu innych trenerów, zauważył, że konie mające za sobą starty zimowe w górach, w sezonie osiągają lepsze wyniki. Musiało upłynąć ponad ćwierć wieku, zanim trenerzy odkryli, że ta sama reguła dotyczy ludzi; na całym świecie powstały wysokogórskie ośrodki przygotowań, z których korzystają przedstawiciele wszystkich dyscyplin sportowych.

            W tym sezonie miało również miejsce pewne wydarzenie, wprawdzie jedynie pośrednio związane ze sportem, ale w skutkach fatalne dla jeździectwa. Otóż zimą odbywała się w Zakopanem I Zimowa Makabiada – Światowe Żydowskie Igrzyska Sportowe, na które oprócz zawodników przyjechali również liczni przedstawiciele prasy zagranicznej, w tym korespondenci Le Monde z Paryża, The News Chronicle z Londynu, a także grupa dziennikarzy amerykańskich z „New York Times” i Chicago Tribune.

 

1934 rok

            Centralne zawody konne o mistrzostwo Polski odbyły się w Warszawie, w dniach 1–11 czerwca. Stadion w Łazienkach został zmodernizowany i prezentował się doskonale. Przybyły ekipy 7 państw, na starcie stanęło około 100 polskich zawodników. Podobnie jak w poprzednim sezonie porucznik Roycewicz skoncentrował się na WKKW. Startowało 20 koni. Poszczególne konkurencje rozgrywane były na Moczydle i w Łazienkach Królewskich. Zwyciężył porucznik Roycewicz, startujący tym razem na klaczy Wisła II z hodowli Czesława Baczyńskiego, zdobywając przechodnią Nagrodę Kawalerii Chile, złoty medal PZJ i nagrodę pieniężną w wysokości 1500 zł. Tuż za nim uplasowali się porucznik Jan Mickunas i rotmistrz Seweryn Kulesza.

            Mając za sobą solidne przygotowania wytrzymałościowe, porucznik Roycewicz skoncentrował się na startach w konkurencjach wymagających żelaznej kondycji. Mistrzostwa Konne Armii („Militari”) odbyły się w dniach 27–30 lipca w Baranowiczach. Wystartowało 77 zawodników w 14 zespołach. Mistrzem została ekipa 25. Pułku Ułanów z Prużany – rotmistrz Józef Wolski, porucznik Tadeusz Gerlecki, porucznik Henryk Roycewicz i porucznik Zygmunt Orlowski. Indywidualnie na pierwszym miejscu sklasyfikowany został rotmistrz Józef Wolski.

          W 1934 roku poprawiła się koniunktura gospodarcza, co natychmiast odczuli hodowcy koni oraz organizatorzy imprez jeździeckich. Nasze ekipy wysłane zostały na sześć międzynarodowych zawodów za granicę – do Nicei, Rzymu, Sopotu, Akwizgranu, Rygi i Tallina. W składach próżno szukać nazwiska Roycewicza. Dla niego zabrakło miejsca, chociaż był aktualnym mistrzem kraju. Odnosi się wrażenie, że wychowanek pułkownika Rómmla nie znajdował uznania w oczach ówczesnych selekcjonerów. Tymczasem Igrzyska Olimpijskie były coraz bliżej.

Spotkanie z Arlekinem III

 

        Rok 1935 był najszczęśliwszym w wojskowej i sportowej karierze porucznika Roycewicza: doczekał się awansu na stopień rotmistrza, zdobył tytuł Pierwszego Ułana Rzeczpospolitej, wywalczył miejsce w kadrze olimpijskiej i stał się właścicielem wymarzonego konia – Arlekina III.

            Na kolejną oficerską gwiazdkę czekał dwanaście lat. Ze względu na długotrwały kryzys gospodarczy w tamtym okresie trudno było o awans, obcięto dotacje wszystkim resortom, w tym także Ministerstwu Spraw Wojskowych. Trzeba było mieć sporo szczęścia, by przebić się przez sita komisji kwalifikacyjnych. 

            Uroczysta promocja nastąpiła 19 marca 1935 roku w Grudziądzu. Inny członek kadry narodowej major Henryk Dobrzański również miał kłopoty w swej karierze wojskowej. Sławny w czasach okupacji „Hubal”, dowódca, który nigdy nie złożył broni, znany był z trudnego charakteru, często popadał w konflikty z przełożonymi, i był kilkakrotnie karnie przenoszony do różnych jednostek; ostatecznie trafił do 4. Pułku Ulanów Zaniemeńskich w Wilnie. Do stopnia majora doszedł w 1927 roku i potem już nigdy nie awansował.

            Sezon 1935 roku czołówka polskich jeźdźców poświęciła na przygotowania olimpijskie.

            Inauguracja sezonu nastąpiła jak zwykle w Zakopanem. Na zawody rozegrane w dniach 6–15 stycznia 1935 roku przyjechało 55 jeźdźców z całej Polski. Obsada była silniejsza niż w latach poprzednich. Konkurs Otwarcia, a następnie Konkurs o Nagrodę Prezydenta RP wygrał porucznik Paweł Dąbski-Nerlich, a w rywalizacji o puchar Małopolskiego Klubu Jazdy Konnej pierwszy był Henryk Roycewicz na Tulipanie. Wystartował on także w zawodach skjoeringowych na Antałówce, zajął trzecie miejsce.

            Inną ważną imprezą były XIII Mistrzostwa Wojska Polskiego („Militari”), rozegrane w dniach 25–28 lipca w Suwałkach. Trzynastka okazała się liczbą szczęśliwą, ponieważ właśnie ten start w dużej mierze zdecydował o dalszej karierze Roycewicza. W mistrzostwach wzięło udział 84 zawodników w 15 ekipach. Już po pierwszej próbie – ujeżdżeniu – drużyna 25. Pułku Ułanów z Prużany była na trzecim miejscu. Po drugiej – władaniu bronią – objęła prowadzenie, a indywidualnie na czoło klasyfikacji wyszedł rotmistrz Roycewicz. Próba terenowa i konkurs skoków były popisem jego umiejętności. Tytuł mistrza Wojska Polskiego zdobył w wielkim stylu – 262,5 punktu. Jedna z gazet dała nagłówek: Najlepszy polski ułan. Drużynowo zespół 25. Pułku- został I wicemistrzem Armii. Do Prużany ekipa wracała w znakomitych nastrojach, zbierając komplementy ze wszystkich stron.

Na zwycięzcę zawodów „Militari 1935” czekała niezwykła nagroda. W związku ze zbliżającą się Olimpiadą, Ministerstwo Spraw Wojskowych postanowiło zakupić wierzchowca, którego on sam wybierze.

          Rotmistrz Roycewicz wahał się długo i żaden z oglądanych na konkursach i aukcjach koni nie przypadł mu do gustu. Zadecydował przypadek. Jesienią grupa oficerów z CWK z Grudziądza zaproszona została na polowania i biegi myśliwskie do dóbr hrabiego Potockiego do Łańcuta. Podczas jednego z biegów uwagę rotmistrza zwrócił młody chłopak na kasztanku. Na pierwszy rzut oka widać było, że niedoświadczony jeździec nie ma żadnej kontroli nad wierzchowcem, który w zawrotnym tempie i z lekkością tygrysa pokonywał przeszkody i galopował wybraną przez siebie drogą. „To jest koń, jakiego mi trzeba” – powiedział rotmistrz i po kilku tygodniach stał się jego właścicielem. Szkolenie Arlekina III, bo tak się nazywał wierzchowiec, trwało prawie pół roku. Była to trudna praca, bo początkowo koń nie słuchał poleceń.

            Koń pochodził z renomowanej hodowli hrabiego Potockiego w Albigowej. Urodził się w 1928 roku. Matka, Blackfish, była amerykańską kłusaczką, miała na koncie zwycięstwa w Wiedniu i Budapeszcie oraz wiele sukcesów na torach amerykańskich. Ojciec, pełnej krwi ogier Bafur, urodził się w 1921 roku w stadninie Veil w Wirtembergii, a trafił do Polski w wyniku rewindykacji pieniężnych należnych Polsce po pierwszej wojnie światowej. Jego potomstwo było ozdobą stadnin w Łańcucie, Kozienicach, Lesznie i Golejówku.

            Arlekin III, noszący początkowo imię Kanzas, odziedziczył po rodzicach szybkość, wytrzymałość, wielką potęgę skoku i odwagę. Miał 171 centymetrów wzrostu, świetnie rozwinięte i mocne stawy. Bardzo dobrze galopował, a w kłusie charakteryzował się posuwistym, długim, elastycznym chodem.

            „Miał niebywałe możliwości skokowe – mówił po latach jego właściciel. – Potrafił pokonać każdą przeszkodę. Tam, gdzie inne konie się zatrzymywały, on skakał bez zastanowienia. Takiego konia właśnie potrzebowałem, po którym każdy inny nie jest już tak dobry. Wprawdzie początki były trudne – często pokazywał swój trudny charakter, stawał dęba, nie słuchał poleceń, nie chciał skakać i próbował mnie «nosić». Udało mi się jednak namówić go do współpracy i do Olimpiady 1936 roku byliśmy znakomicie przygotowani. Stanowiliśmy parę prawdziwych przyjaciół”.

            W grudniu 1935 roku Departament Kawalerii podjął decyzję o utworzeniu kadry olimpijskiej, która zgromadzona została w CKW w Grudziądzu. W grupie WKKW znaleźli się rotmistrz Kawecki, rotmistrz Kulesza, porucznik Mickunas, rotmistrz Roycewicz i rotmistrz Zgorzelski.

            Kadrowiczów czekały eliminacje przedolimpijskie. Podczas centralnych zawodów w warszawskich Łazienkach, odbywających się w dniach 28 maja – 8 czerwca, rotmistrz Roycewicz spisał się znakomicie. W Krajowym Konkursie im. Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni w Polsce wygrał dwie spośród trzech serii ujeżdżenia, startując na Ajaksie, a następnie na Tulipanie, i w końcowej klasyfikacji zajął trzecie miejsce. W konkursie skoków i posłuszeństwa również uplasował się w czołówce. Podobnie jak w latach poprzednich, w ramach centralnych zawodów w Łazienkach odbyły się mistrzostwa Polski w WKKW. Wygrał rotmistrz Kulesza na grzbiecie Ben Hura, a tytuł I wicemistrza wywalczył rotmistrz Roycewicz na Arlekinie III. Wyniki te były potwierdzeniem jego olimpijskich aspiracji. W XIV zawodach „Militari”, które odbywały się w Łucku, tym razem nie wystąpił.

            W lipcu PKOl ogłosił ostateczny skład ekipy na Igrzyska 1936 roku w Berlinie. W WKKW do reprezentacji zostali powołani: rotmistrz Zdzisław Kawecki z koniem Bambino z 10. Pułku Strzelców Konnych, rotmistrz Seweryn Kulesza z Ben Hurem z 7. Pułku Ułanów Lubelskich i rotmistrz Henryk Roycewicz z Arlekinem III z 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich.

 

bottom of page