Bracia Roycewiczowie wstępują do POW
Lato 1914 roku należało na Litwie do wyjątkowo pięknych. Już na dwa tygodnie przed świętym Janem wody w rzekach i jeziorach były ciepłe i zachęcały do kąpieli. Henryk Roycewicz po zakończeniu szkoły w Kownie wyjechał na wieś do majątku Wiłkomyszki, należącego do zaprzyjaźnionej rodziny. Od lat, kiedy nadchodziły wakacje, młodzi ludzie zapraszali się wzajemnie do swych domów, by w gronie przyjaciół i kuzynów spędzać wolny czas. Zapowiadały się wspaniałe, beztroskie dwa miesiące wiejskiego życia.
Pewnego dnia dotarła tu wiadomość, która miała zburzyć porządek dotychczasowego świata. W Sarajewie został zamordowany austriacki następca tronu arcyksiążę Franciszek Ferdynand. Wiedeń oskarżył władze serbskie o przygotowanie zamachu i kilka tygodni później wypowiedział wojnę. Dalej wypadki potoczyły się już błyskawicznie – do konfliktu kolejno dołączyły Rosja, Niemcy, Francja, Anglia i inne państwa. 1 sierpnia 1914 roku rozpoczęła się pierwsza wojna światowa, która pochłonęła miliony ofiar.
Jak pisał po latach Kurier Wileński: „Miała ona niejedno oblicze. Dla jednych oznaczała śmierć i zniszczenia, dla drugich szanse na niepodległość. Cała Litwa, jak długa i szeroka, śledziła meldunki napływające z frontów. Przegrana Rosji otwierała nam drogę do wolności. Dorośli całymi wieczorami dysputowali o polityce, a młodzi, tak jak w 1863 roku, czekali na hasło do walki”.
Już w sierpniu 1914 roku Józef Piłsudski przystąpił do formowania Polskiej Organizacji Wojskowej, mającej stanowić zalążek Wojska Polskiego. POW zajmowała się szkoleniem młodzieży, prowadziła działalność dywersyjną i wywiadowczą na tyłach frontu rosyjskiego i miała charakter konspiracyjny.
Jesienią 1914 roku szesnastoletni Henryk Roycewicz razem z grupą kolegów z gimnazjum zgłosił się do POW. Jak każdy nowo wstępujący, podpisał deklarację, że „celem jest zdobycie niepodległości polskiej drogą walki zbrojnej. W tej walce wrogiem największym jest Rosja i przeciw niej należy kierować oręż”. Deklaracja podkreślała, że POW skupia „ludzi różnych przekonań i podległa jest jedynie rządowi narodowemu”.
W tym czasie sytuacja na Litwie była niezmiernie skomplikowana. Niemcy zgłosiły pretensje do tych ziem, sowiecka Rosja wyraziła gotowość udzielenia „braterskiej pomocy narodom Litwy i Białorusi”, litewscy separatyści rozpoczęli walkę o własne państwo, a Józef Piłsudski zaproponował federację ziem wschodnich, nawiązującą do tradycji jagiellońskiej. Rodziły się koalicje i sojusze, które trwały zaledwie kilka tygodni, na mapach wytyczono nowe granice, a w wielu miejscach regionu dochodziło do konfliktów zbrojnych.
Niemcy po zajęciu Litwy postanowiły odgrodzić ją kordonem od Królestwa. Przerwana została wszelka komunikacja, nie wolno było nawet przesyłać listów, z całą bezwzględnością przystąpiono do tępienia polskości. Nie zezwolono na reaktywację uniwersytetu wileńskiego, rozwiązano polskie towarzystwa oświatowe oraz „Sokoła”, polskie szkoły mogły istnieć tylko w Wilnie i Kownie. Towarzyszyła temu skutecznie prowadzona polityka podsycania konfliktów polsko-litewskich i polsko-białoruskich. Celem tych działań było przyłączenie Litwy, Żmudzi i ziemi suwalskiej do Rzeszy. Po długich negocjacjach Niemcy wyrazili zgodę na powołanie dwudziestoosobowej Litewskiej Rady Państwowej (Taryby), na czele której stanął Antanas Smetona. W Wilnie, Kownie i innych miastach jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać litewskie organizacje głoszące hasło „Litwa dla Litwinów”. W Kownie nie doszło do starć, ale w innych częściach kraju stosunki między Polakami a Litwinami i Białorusinami stawały się coraz bardziej napięte. Wspomina o tym bohater naszej opowieści, który, jak twierdzi, zmuszony był zerwać kontakty z wieloma kolegami szkolnymi.

Wełmoniszki, lato 1917
Stefania Roycewiczowa z dziećmi
Siedzą od lewej:
Janina, Henryk, Stefania Roycewiczowa, Wacław, Ewelina, Jan
Na ziemi siedzi Wilhelm.