Olimpijczyk z Polesia

Olimpijczycy powracali z Berlina bez złotego medalu. Nie było więc okazji do narodowej fety, jak przed czterema laty, kiedy to Janusz Kusociński przyjechał opromieniony sławą mistrza olimpijskiego. Jednak i tym razem Przegląd Sportowy pisał o polskich zawodnikach jak o bohaterach narodowych. A przede wszystkim o jeźdźcach. Sprawa ich srebrnego medalu jeszcze kilka miesięcy czekała na rozstrzygnięcie. Przygody rotmistrza Roycewicza na trasie WKKW i dramat porucznika Kaweckiego, który startował z połamanymi żebrami, były szeroko opisywane. Igrzyska miały wielu cichych bohaterów.
Najlepszy polski pięściarz okresu międzywojennego Henryk Chmielewski stoczył niezwykły pojedynek z czarnoskórym amerykańskim bokserem Jimmym Clarkiem. Obaj rywale po cztery razy leżeli na deskach. Polak ukończył walkę z połamanymi kośćmi śródręcza, lecz mimo to stanął do następnego pojedynku, budząc podziw berlińskiej widowni. Medalową szansę stracił nasz najlepszy średniodystansowiec Wacław Kucharski, który przeoczył fakt, że meta finałowego biegu na 800 metrów została przesunięta o kilka metrów, tak aby siedzący w loży honorowej Führer mógł lepiej widzieć przebieg walki na finiszu.
Ale wróćmy do jeźdźców. Prużana powitała swego olimpijczyka entuzjastycznie. Medal olimpijski to nie lada wyróżnienie dla prowincjonalnego miasteczka, zagubionego gdzieś na dalekich Kresach. O Prużanie zrobiło się głośno nie tylko w lokalnej, ale także w krajowej prasie. „Ileż to nieodkrytych talentów sportowych jest jeszcze na Ziemi Wileńskiej, na Nowogródczyźnie czy na Polesiu” – pisały sportowe gazety, przypominając niedawną kampanię prasową, w której bezskutecznie domagano się wysłania na Olimpiadę obiecującego lekkoatlety z Grodna Witolda Gerutty.
Nastroje w pułku również były znakomite. Nadeszły gratulacje od generała Władysława Andersa. Przed frontem 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich dowódca jednostki pułkownik Witold Morawski udekorował rotmistrza Srebrnym Krzyżem Zasługi i odczytał tekst pochwały przesłanej przez Ministra Spraw Wojskowych. A potem w kasynie oficerskim odbyła się kolacja w gronie kolegów. Pułkownik Morawski, który w odróżnieniu od części swych poprzedników zawsze popierał sportowe ambicje rotmistrza, nie szczędził słów uznania.
Była to z pewnością satysfakcja za lata ciężkiej pracy, za porażki i dwunastoletnie oczekiwanie na oficerski awans. Szkoda tylko, że przyszła tak późno. Jego kariera sportowa powoli dobiegała końca, zbliżał się już do czterdziestki, a w tym wieku kontuzje dają znać o sobie coraz częściej. Należało nieco zwolnić tempo i zmniejszyć liczbę startów. Skoncentrował się przede wszystkim na ujeżdżeniu. W poolimpijskim 1937 roku podczas centralnych zawodów krajowych, startując na Zalanej, wywalczył drugie i trzecie miejsce. W 1938 roku, startując na Tajfunie, wygrał konkurs ujeżdżenia o Nagrodę Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni w Polsce, a w następnym starcie w Bydgoszczy wywalczył tytuł pierwszego wicemistrza Polski, także na Tajfunie. W 1939 roku przebywał w Centrum Kawalerii w Grudziądzu, pracując jako instruktor jazdy.
Sportowe tradycje pułku z powodzeniem kontynuowali rotmistrz Wincenty Zawadzki, rotmistrz Ludwik Rojkiewicz i porucznik Tadeusz Gerlecki, którzy w latach 1937–1939 odnieśli niemało sukcesów na zawodach krajowych i mistrzostwach Wojska Polskiego.




Tymczasem nad Europą gromadziły się czarne chmury i II wojna światowa wisiała w powietrzu. Już w marcu 1938 roku wojska niemieckie wkroczyły do Austrii, dokonując „Anschlussu” tego dotychczas neutralnego kraju, wkrótce potem zdobyły bez walki Czechosłowację i rozpoczęły przygotowania do następnych podbojów. W październiku 1938 roku minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribbentrop wysunął w rozmowie z ambasadorem RP w Berlinie żądania włączenia Gdańska do Niemiec oraz budowy autostrady łączącej Prusy Wschodnie z Berlinem. Sprawa „korytarza” stała się głośna w całym świecie. Rosja czekała na rozwój wypadków w Europie, przygotowywała inwazję na Finlandię i kraje nadbałtyckie, a także – jak się potem okazało – na Polskę. Mówiąc najkrócej: Hitler i Stalin byli zdecydowani obalić ład międzywojenny. Plany Mussoliniego były podobne. Wielka Brytania i Francja, wspierane przez USA, utworzyły koalicję, w której znalazła się także Polska, dążąca do utrzymania status quo.